poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 2.


  • CZYTAJ NOTATKĘ POD ROZDZIAŁEM!
  • SKOMENTOWAŁEŚ/AŚ? ZRÓB TO PO PRZECZYTANIU ROZDZIAŁU ;)
  • MIŁEGO CZYTANIA.





- Okej... Spokojnie, Cailin. - mówiłam sobie pod nosem. 
Odkąd dowiedziałam się, że tą gwiazdą ma być Justin Bieber po prostu się załamałam!
 Nie, że go nie lubię, ale to facet i do tego przystojny!
 Dam sobie głowę uciąć, że palnę coś głupiego i ośmieszę się przed nim.
- Nie dam rady. - mruknęłam, chodząc w tą i z powrotem. 
Pracownicy przechodzący obok patrzyli na mnie jak na osobę chorą psychicznie.
 Nim się obejrzałam stałam na scenie, czekając aż kamery zaczną nagrywać.
 Spojrzałam w lewo w kierunku, w którym stała Ellen wraz z Ashley i innymi pracownikami "życzącymi" mi szczęścia.
- Za trzy, dwa, jeden lecimy! - krzyknął kamerzysta.
- Witam Państwa! Nazywam się Cailin Brown i dzisiaj zastąpię słynną Ellen DeGeneres w jednym z jej wywiadów. - uśmiecham się uroczo w stronę kamery. 
Może to dziwne, ale cały stres spłynął ze mnie jak woda. 
- Dzisiaj przeprowadzę wywiad z jedną z największych gwiazd muzyki pop. - dodałam z uśmiechem, zmierzając w stronę kanap.
 - Przywitajcie gorąco Justina Biebera! - powiedziałam.
 Na sali rozległy się brawa, krzyki i piski fanek, kiedy Justin wyszedł zza kulis machając i uśmiechając się szeroko do fanów. 
Podszedł do mnie uśmiechając się zadziornie, lustrując mnie przy tym dyskretnie wzrokiem. Przywitaliśmy się uściskiem i lekkim buziakiem w policzek.
 Przeszedł mnie miły dreszcz kiedy mnie dotknął, ale zignorowałam go. 
- Widzę, że na widowni znajduje się wiele twoich wiernych fanek. - powiedziałam, uśmiechając się w stronę widowni, chwile później wracając wzrokiem do chłopaka.
- Ja też to widzę. - odpowiedział chłopak, uśmiechając się uroczo przez co na sali znowu rozległy się głośne piski. 
Zachichotałam, zawracając tym samym uwagę Justina.
 Chłopak uśmiechnął się to mnie i mrugnął tak, żeby nikt tego nie widział.
- Jak się masz? - zapytałam, ignorując jego gest.
- Bardzo dobrze, a ty? - odpowiedział, przyglądając mi się cały czas. 
Co nie powiem - było krępujące.
- Też, dziękuje. - odparłam. 
- Słyszałam, że chcesz sobie zrobić przerwę w karierze, zdradzisz nam dlaczego? - zadałam pierwsze pytanie. 
- Chciałbym odpocząć od paparazzi i ciagłego krytykowania mnie jaki jestem, a jaki nie. Chce mieć więcej czasu dla rodziny, przyjaciół i oczywiście Beliebers. - odpowiedział szczerze. 


Beliebers.


- Mam pytanie, na które musisz odpowiedzieć. Nie masz wyjścia. - zaśmiałam się, na co mi zawtórował. 
- Pytaj śmiało. - wyrwał, uśmiechając się do mnie.
- Kim są dla ciebie, twoi fani? - zapytałam, ciekawa jego odpowiedzi.
 - Wiele słyszałam o relacjach twoich z Beliebers, ale chciałabym usłyszeć to od ciebie. - dodałam z uśmiechem.
- Są dla mnie bardzo ważni. - odpowiada.
 - Traktuje ich jak rodzinę, bo w końcu nią są i gdyby nie oni nie siedziałbym tutaj z tobą. - wyznaje zamyślony. 
- Kiedy inni mnie krytykują za moje błędy i za to jakim złym człowiekiem jestem. - robi cudzysłów przy "złym" i śmieje się ponuro, patrząc w jeden martwy punkt. 
- Wiem, że oni nie tylko widzą we mnie chłopaka od narkotyków, czy jazdy po pijanemu. Są ze mną do końca nie ważne co zrobię, po prostu są. - kiedy to mówi, łzy napływają mi do oczu.
 - Są dla mnie najważniejsi. - dodaje, uśmiechając się szczerze.
- To takie kochane. - mówię, wycierając łzy z policzków.
 - Aż się rozkleiłam. - zaśmiałam się. 
- Ooo, jesteś słodka. - śmieje się na głos. 
Słysząc to, poczułam jak robię się czerwona na twarzy i zaczęłam się śmiać razem z nim.
- Okej. - zachichotał, zawstydzony moją reakcją.


Kto by pomyślał.

Zawstydziłam Justina Biebera


- Przejdźmy do kolejnych pytań. - powiedziałam, uśmiechając się i zakładając kosmyk włosów za ucho. 
- Czy chciałbyś czasem być znów normalnym chłopakiem mieszkającym w Kanadzie i spotykającym się na co dzień ze swoimi przyjaciółmi? - zapytałam. 
Szatyn poprawił się na fotelu, kładąc ręce na kolana pochylając się bliżej mnie.
- Szczerze mówiąc, tak. - odpowiada, prostując się.
 -  Czasami mam dość tego wszystkiego, ale po chwili uświadamiam sobie, że to jest coś co chce robić już do końca życia. Nawet jeżeli bym chciał się wycofać, nie ma już odwrotu. - mówi. - Na scenie czuję się spełniony, szczęśliwy. Czuję, że niczego mi wtedy nie brakuję. Nie mam prawa narzekać. - uśmiechnął się. 
- Mam tutaj pare pytań od twoich fanów, chcesz na nie odpowiedzieć? - zacheciłam go.
- Oczywiście! - odpowiedział, bez namysłu.
- Czy zdążyło ci się kiedyś przykre, ale i śmieszne wydarzenie? Jeżeli tak, to nam o nim opowiedz. - przeczytałam.
- Tak. Kiedy byłem młodszy zabiłem swoją złotą rybkę, bo nie wiedziałem, że nie może żyć bez wody. - zaśmiał się, rumieniąc się przy tym. 
Pokiwałam głową rozbawiona, czytając dalej.
- Czy jest osoba, o której chcesz, ale nie potrafisz zapomnieć? - zadałam kolejne pytanie z listy. Przeniosłam wzrok na Justina, który się spiął.
- Tak. Wiem, że już dla mnie nic nie znaczy, tak jak ja dla niej, ale nie potrafię jej wyrzucić z pamięci. - odpowiada, patrząc mi prosto w oczy przez co poruszam się niezgrabnie. 
- Gdybyś miał wybierać pomiędzy koszykówką, a hokejem. Co byś wybrał? - przeczytałam, wracając wzrokiem do mojego gościa.
- Trudne pytanie. Uwielbiam i hokej i kosza, ale wybrałbym hokeja. - odpowiedział z uśmiechem.
- A ja koszykówkę, bo połamałabym się na lodzie. - dodałam, śmiejąc się.
- Zawsze mogę cię nauczyć. - mrugnął do mnie zadziornie. 


O Boże.


- Dziękuje za wywiad Justin. - powiedziałam wstając i zgrabnie omijając to co powiedział.
- To ja dziękuje... - uciął, czekając aż zdradzę mu swoje imię.
- Cailin. - powiedziałam jak zahipnotyzowana.
- To ja dziękuje za tak szczery wywiad, Cailin. - mruknął, również wstając i całując mnie w rękę. Spuściłam głowę zawstydzona, po chwili zwracając się do kamery. 
- To już koniec na dziś, bardzo dziękuje za oglądanie. - odparłam z uśmiechem.
 - Miłego dnia. - dodałam. 
- I.... Koniec! - krzyknął, kamerzysta. 
- O moj Boże, ale się stresowałam! - krzyknęłam, zchodząc ze sceny i biorąc w rękę butelkę wody. 
- Cailin! - krzyknęła ciotka, idąc do mnie wraz z Ashley. 
- To było niesamowite. - dodała dumna.
 Uśmiechnęłam się szeroko kiedy tylko te słowa wyleciały z jej ust, dziękując cicho. 
- Świetnie ci poszło. - powiedziała, szeroko uśmiechnęła brunetka.
- Tak, jak na pierwszy raz poszło ci bardzo dobrze. - serce zabiło mi szybciej kiedy usłyszałam te słowa za sobą. 
Odwróciłam się do Justina, uśmiechając się szczerze.
- Dziękuje. - mruknęłam, uśmiechając się. 
Szatyn chciał coś jeszcze powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował posyłając mi uśmiech i odchodząc do swojego managera.
- Leci na ciebie. - szturchnęła mnie w ramię przyjaciółka, uśmiechając się w TEN sposób.
- Lecz się. - odpowiedziałam, wywracając oczami i kierując się do garderoby. 
Przez cały wywiad, Bieber patrzył to na moje nogi, piersi i prosto w oczy przez co czułam się bardzo skrępowana, ale próbowałam tego nie okazywać. 


To chyba najdziwniejszy chłopak na świecie. 


- Anastasio... - powiedziałam cicho, wchodząc do pomieszczenia. 
Pokój był pusty i panował w nim totalny burdel.
- Co za syf. - mruknęłam pod nosem, wchodząc głębiej.
- Ekhem. - serce omal nie wyskoczyło mi z piersi, gdy tylko to usłyszałam. 
Odwróciłam się na pięcie z zamkniętymi oczami, bojąc się spojrzeć na mojego "towarzysza." Usłyszałam chichot, postanowiłam otworzyć jedno oko i stawić czoła koledze. 
- Czyli od dzisiaj mamy razem garderobę? - zapytał, uśmiechając się do mnie zadziornie i poruszając brwiami w znaczący sposób. 
Prychnęłam, wywracając oczami na jego tandetny tekst na podryw i przygryzłam wargę ze zdenerwowania.
- Przepraszam, ale zamyśliłam się i pomyliłam garderoby. Szukałam Anastasi i własnie zorientowałam się, że jednak to nie te pomieszczenie i no widzisz. - wytłumaczyłam się.
- Okej, ale nie musiałaś mi mowić, że jest tutaj totalny syf. Sam o tym doskonale wiem. - powiedział rozbawiony. 


On to słyszał....


- Przepraszam? - zabrzmiało to raczej jak pytanie.
 Chłopak udawał, że nad tym myśli po chwili jednak przybrał taki wyraz twarzy, jakby wpadł na najlepszy pomysł na świecie.
- Wiem jak możesz mi się odwdzięczyć. - powiedział z szerokim uśmiechem. 
Po raz kolejny tego dnia prychnęłam pod nosem, unosząc brwi, żeby w końcu zdradził mi ten pomysł.
- Umówisz się ze mną. - to zabrzmiało raczej jak stwierdzenie, a nie pytanie.
- Co? - wyrwałam w szoku. 
- Umówisz się ze mną. - wzruszył ramionami jakby nigdy nic.
- Chyba ci się coś pomyliło, Panie Bieber. - powiedziałam z rozbawieniem.
- Dlaczego? - zapytał z miną zbitego szczeniaka.
- Bo nie mam zamiaru umawiać się tobą. - odpowiedziałam nieco zaskoczona całą tą sytuacją.
- To zabolało! - krzyknął.
 - Własnie tutaj. - powiedział kładąc dłoń po złej stronie.
 Podeszłam do niego rozbawiona, przesuwając jego rękę w prawo na prawidłowe miejsce serca. 
- Serce znajduje się po tej stronie. - zachichotałam.
- Przynajmniej potrafię cię rozbawić. - powiedział dumny siebie. 
- To jak? - dodał z nadzieją. 


W sumie.


Co mi szkodzi?


Pokiwałam powoli głową, dając mu znak, że się zgadzam. 
Chłopak uśmiechnął się szeroko, wyciągnął z kieszeni swojego złotego iPhone'a i podał mi go.
- Zapisz mi swój numer, a ja zadzwonię do ciebie. - powiedział cicho, nadal uśmiechnięty. Wzięłam urządzenie do ręki, wpisując w niego swój numer po chwili oddając go chłopakowi. 
- Muszę już iść, cześć. - mruknęłam uśmiechając się i wymijając chłopaka.
- Do zobaczenia! - krzyknął jeszcze za mną.
Pokręciłam rozbawiona głową, kierując się w stronę swojej garderoby. Idąc korytarzem natknęłam się na wychodzącą z "mojej" garderoby Ashley zmierzającą w moim kierunku z tajemniczym uśmiechem.
- Co? - zapytałam prosto z mostu. 
Brunetka wzruszyła ramionami uśmiechając się niewinnie.
-  A nic. - powtórzyła czynność, nadal mi się przyglądając. 
- Czemu się tak uśmiechałaś, kiedy szłaś? - zapytała, poruszając brwiami w znaczący sposób. Spojrzałam na nią zaskoczona, uświadamiając sobie, że faktycznie uśmiechałam się sama do siebie jak idiotka. 
Wzruszyłam ramionami, przegryzając wargę i wymijając dziewczynę.
- A tak sobie. - powiedziałam. 
- Cailin! - usłyszałam za sobą krzyk ciotki. 
Odwróciłam się i zobaczyłam, że biegnie w moją stronę razem ze swoim asystentem.
 Uniosłam brwi ku górze, zaciekawiona tym co ma mi do powiedzenia.
- Mamy dla ciebie propozycję. - powiedziała zdyszana, zerkając kątem oka na swojego towarzysza. 
- Razem z Charlie'm zauważyliśmy, że wpadłaś w oko Justinowi, a wiesz jak bardzo go lubię. - zaczęła. 
- Przejdź do rzeczy. - przerwałam jej.  
Mimo iż bardzo kocham Ellen, czasami ma głupie pomysły, których się boje i raczej nie chce w nich uczestniczyć.
- Może wykorzystamy troszeczkę Justina? No wiesz, żeby cię trochę wypromował. - powiedziała uśmiechając się szeroko i robiąc cudzysłów przy "wykorzystamy."
- No chyba cię bóg opuścił! - krzyknęłam. 
Kobieta spojrzała na mnie zaskoczona moim nagłym wybuchem, marszcząc czoło.
 - Doceniam to, że chcesz mi pomóc i bardzo ci za to dziękuje, ale nie. Nie zgodzę się na ten układ. - powiedziałam uspakajając się. 
- Justin jest bardzo miłym facetem i nie mam zamiaru go wykorzystywać w jakikolwiek sposób. Wybij sobie ten pomysł z głowy. - warknęłam. 
- Przynajmniej się obok niego zakręć. - odezwał się Charlie. 
Spojrzałam na niego jakby był z innej planety i pokręciłam energicznie głową.
- Wiesz co? Myślałam, że jako jej asystent i przyjaciel. - zrobiłam nacisk ostatnie słowo.
 - Wybijesz jej ten głupi pomysł z głowy! - krzyknęłam.
- Przecież on nie musi o niczym wiedziec, tak? Tylko spędzisz z nim troche czasu. Wypromuje cię, nawet nie będzie o tym wiedział. - odezwała się tym razem moja przyjaciółka. 
- Upadliście na głowę? Powtarzam ostatni raz, jeżeli mam coś odciągnąć to sama, bez niczyjej pomocy. - syknęłam, odwracając się na pięcie i wchodząc do garderoby. 
Nie będę nikogo wykorzystywać dla rozgłosu. 
Chce być dziennikarką, a nie jakąś gwiazdą muzyki! 
Justin jest bardzo miłym facetem i nie zaprzeczę, że też mi się spodobał, ale nie wykorzystam go tak czyś jak. 

Nie ma mowy.


    ~*~

Po przebraniu się, postanowiłyśmy z Ashley wstąpić do galerii na zakupy.
 W budynku panował chaos - dosłownie.
 Nastolatki krzyczały, płakały i pchały się do przodu. 
Widząc to pokręciłam głową, kierując się w stronę mojego ulubionego butiku. 
- Dzień dobry. - zawołała ekspedientka, kiedy tylko mnie zauważyła. 
- Dzień dobry, są jakieś nowe kolekcje? - zapytałam, uśmiechając się miło. 
To był jeden z tych sklepów, w którym mogłam przebywać dwadzieścia cztery na siedem.

Traktują mnie tutaj jak najlepszą przyjaciółkę, nawet mi się tutaj zwierzają co jest na prawdę zabawne
- Niestety nie, będzie dopiero za dwa dni. - odpowiedziała. 
- Co się dzieje w tej galerii? - zapytałam, unosząc brew w zaciekawieniu.
- Słynny Justin Bieber postanowił odwiedzić naszą galerie i zaszczycić nas swoją obecnością. - powiedziała, jakby znudzona tą całą sytuacją. 
- Mogłam się domyśleć, dlaczego panuje tutaj taki chaos. - mruknęłam pod nosem. Skierowałam się w stronę wieszaków, na których wisiały różne sukienki. 
Wzięłam do ręki sukienkę.

Albo nie. 

Jakąś szmatę.

 Bo sukienki na pewno nie przypominała.

 Miała kolor krwistoczerwony, miała ogromne wcięcie w talii i była zdecydowanie za krótka. Usłyszałam głośny huk spowodowany trzaśnięciem drzwiami i stłumione krzyki. 
Wyszłam zza regału, przyglądając się jak pięciu umięśnionych mężczyzn próbuje zamknąć wielkie szklane drzwi.
 Uniosłem wysoko brew, podchodząc bliżej aż nagle poczułam mocne szarpnięcie. 
Spojrzałam do góry i zobaczyłam ciemnoskórego mężczyznę trzymającego moją rękę.
- Prosiłbym o wyjście. - powiedział poważnym tonem.
- A ja prosiłabym o puszczenie mnie, zanim panu przywale. - warknęłam, wyrywając się. Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu głos za mną.
- Kenny co ty robisz? Taką piękną panienkę chcesz wyrzucić? - prychnął. 
- Cześć ślicznotko, jestem Justin. - dodał, pewnym siebie tonem. 
Odwróciłam się twarzą do niego z miną "żartujesz sobie ze mnie?"
- To twój tekst na podryw? Tandetny. - powiedziałam.
- Cailin! Jak się cieszę, że cię widzę! - zignorował to co powiedziałam i podeszedl mnie przytulić.
 Owinął swoje ręce wokoło mojej talii, opierając swoją głowę na moim ramieniu.
- Nie przywitasz się ze mną? - poczułam jak jego gorący oddech muska moją skórę na szyi. Westchnęłam, podnosząc ręce i zarzucając je chłopakowi na szyje.
- Tak lepiej. - westchnął. 
Zachichotałam, przysuwając się bliżej niego. 
Poczułam jak się uśmiecha i tak jak ja przysunął się bliżej.

 Choć wątpię, że dało się bliżej. 

- Co ty tutaj robisz? - zapytał stłumionym głosem, ponieważ jego głowa znajdowała się na moim ramieniu, a twarz w moich włosach.
- Jestem na zakupach, ale jak widać stoję tutaj z tobą i się przytulam, zamiast robic zakupy. - prychnęłam. 
Chłopak zachichotał.

Urocze.

- Mnie się podoba, nie wiem jak tobie. - odpowiedział, wciąż chichocząc. 
Oczywiście, że mi się podoba idioto. 
- A ty? - zapytałam, wymijając jego wypowiedz i zapewne czerwieniąc się.
- Nudziło mi się to przyszłem sobie do galerii, ale nie sadziłem, ze zostanę napadnięty przez fanów. - odpowiedział. 
-  Ale się opłacało. - dodał. 
Mimowolnie uśmiech wkradł się na moją twarz słysząc jego słowa. 
- Ej gołąbki. - powiedział ten sam mężczyzna, co mnie szarpał.
 - Jeżeli nie chcecie, żeby jutro widniały na pierwszej stronie wasze zdjęcia, to skończcie się przytulać centralnie przy wejściu. - wywrócił oczami rozbawiony.
 Szybko oderwałam się od chłopaka, posyłając mu nieśmiały uśmiech.
- Skoro nie możemy przytulać się tutaj. - powiedział zawieziony. 
- To może zechcesz się ze mną wybrać na plaże? - dodał niepewnie.
 - No wiesz, pogadać i poznać się lepiej. - powiedział, drapiąc się po karku. 
Zachichotałam, kiwając głową. 

Był uroczy.

- Czyli jesteśmy umówieni? - zapytał upewniając się.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Przyjadę po ciebie o siódmej, okej? - odpadł ze słodkim uśmiechem.
 Zaśmiałam się pod nosem, czekając na moment, w którym zorientuje się, że nie ma mojego adresu. 
Chłopak podszedł do mnie, pocałował mnie w policzek i odwrócił się posyłając mi ostatni raz swój uśmiech. 
Pokręciłam rozbawiona głową odwracając się do "wszystkich", którzy bacznie nam się przyglądali. 
- No co? - powiedziałam wzruszając ramionami. 
Wywróciłam oczami, ciągnąc swoją przyjaciółkę za rękę w stronę wyjścia. 
- Umówiłas sie z nim! - pisnela Ashley.
- Tak. - powiedziałam z szerokim uśmiechem. 
Poczułam wibrację w kieszeni, wyciągnęłam telefon i zobaczyłam na ekranie wiadomość od nieznanego numeru. 

Od: Nieznany.
Z nadmiaru wrażeń zapomniałem zapytać gdzie mieszkasz. Xx

Justin.

Szybko wpisałam numer w kontakty i odpisując chłopakowi na sms'a.

Kto by pomyślał, że umówię się tego samego dnia z Bieberem?




________________________________________________________________________

Hejka naklejka!
Na początku chciałabym przeprosić za opóźnienie, ponieważ przez weekend nie miałam dostępu do komputera i nie miałam go jak dodać ;<
Ale następny pojawi się już na czas!
Mam nadzieję, że spodobał ci się rozdział i go SKOMENTUJESZ , ponieważ to BARDZO  motywuje, a przede wszystkim miło jest czytać, że twoje wypociny się komuś podobają :)

  • Jeżeli chcesz być na bieżąco wejdź w zakładkę "Informowani" i dodaj tam swój nick z Twittera.
    • Jeżeli prowadzisz SWOJEGO bloga i chcesz, żebym go przeczytała ( pewnie, że chcesz xd ), 
    • wejdź w zakładkę "Spam" i dodaj go tam.
    • Jeżeli chcesz się o mnie czegoś więcej dowiedzieć, wejdź w zakładkę "O mnie."
    • Jeżeli masz jakieś pytanie dotyczące opowiadania i nie tylko, wejdź w zakładkę "Pytania" i zadaj je tam.
    • Jeżeli chcesz zobaczyć zwiastun do bloga, wejdź w zakładkę "Zwiastun"
    • Jeżeli chcesz się zapoznać z bohaterami tego fanfiction, wejdź w zakładkę "Bohaterowie"
    • JEŻELI CI SIĘ SPODOBAŁO TO SKOMENTUJ!
    ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ CO TYDZIEŃ W SOBOTY!


    MUCH LOVE! XX


    piątek, 20 marca 2015

    Rozdział 1.

    Czytaj notatkę pod rozdziałem!

    Przeczytałaś/łeś? - SKOMENTUJ!




    ~  - Cailin, nie wiem jak ci to powiedzieć... - mruknął mój ojciec. - Ale co? - zapytałam, nieświadoma tego co zaraz mam usłyszeć.- Ja i Mama... M-my się rozwodzimy. - powiedział w końcu. Otworzyłam usta w szoku, nie wiedząc co powiedzieć, łzy stanęły w moich oczach. - A-ale j-jak to? - zapytałam, nadal w szoku. - Gdzie jest mama? - zadałam kolejne pytanie.- Wyprowadziła się... - odpowiedział cicho.- A-ale jak to? - powtórzyłam. - Dlaczego? - dodałam, dławiąc się łzami.Ojciec podszedł do mnie, biorąc mnie w swoje ramiona i uspokajając. - Tak jest kiedy dorośli już się niedogadują i nie kochają. - odpowiedział, bez emocji.- Nie kochasz już mamy? - odsunęłam się pare centymetrów, żeby spojrzeć na tatę.- Za te kłamstwa i za to jak mnie traktowała... Nie, już jej nie kocham. ~




    Minęło już dziewięć lat odkąd moi rodzice się rozwiedli. Powód? - moja matka to dziwka, która pieprzyła się za plecami ojca z mężczyznami ze swojej firmy. Tylko brać z niej przykład, prawda? Moja mama jest projektantką mody, dla rozgłosu zabiłaby nawet człowieka. Mój ojciec jest szanowanym reżyserem filmowym, po rozwodzie z mamą znalazł sobie nową dziewczynę, z którą ma się żenić za niedługo. Słyszałam, że mama też już sobie kogoś znalazła, ale nie wiadomo, czy to już na stałe. 


    Może wam się przedstawię? Nazywam się Cailin Brown, mam dziewiętnaście lat i mieszkam w Los Angeles, razem ze swoją najlepszą przyjaciółką - Ashley Woolf. Dzięki mojej cioci Ellen, mogę zacząć pracę o której zawsze marzyłam. 


    Dziennikarstwo.


    Nie wiem co dokładnie będę robić, ale już chce zacząć. Ellen ma własne show w telewizji, to właśnie przez nią tak pokochałam ten zawód. Od dziecka nie marzyłam o niczym innym jak o tym, kochałam patrzeć jak ona przeprowadza wywiady z Béyonce, Madonną, czy Justinem Timberlake'm i już wtedy wiedziałam, że dopnę swego i moja przyszłość będzie własnie powiązana z tym zawodem. Wstałam z łóżka, od razu kierując się w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i sierowałam się do garderoby. Postanowiłam na klasyczne podarte jeansy, białą podkoszulkę do tego czarną skurzaną kurtkę i botki od Gino Rossi* na obcasie. Postawiłam na lekki makijaż, chwyciłam jeszcze swoją torebkę od Chanel* i mogłam wychodzić. Wychodząc z pokoju natknęłam się na Ashley wychodzącą ze swojego pokoju. 

    - Gotowa? - zapytałam, idąc w jej stronę.
     Pokiwała głową na "tak", nie odrywając wzroku od swojego czarnego iPhone'a.
     - To chodźmy. - mruknęłam, wymijając ją i kierując się w stronę schodów. Spojrzałam na brunetkę, która w ogóle nie odwracała wzroku od swojej komórki, pisząc i uśmiechając się co jakiś czas do ekranu. 
    - Powiesz mi z kim tak smsujesz? - zaśmiałam się, wychodząc z domu. 
    - Z nikim. - odpowiedziała, czerwieniąc się mocno. - Zamknę drzwi, a ty idź po samochód. - dodała. 
    Pokiwałam głową, uśmiechając się pod nosem, kierując się na podjazd. Czekając, aż dziewczyna zamknie te cholerne drzwi, postanowiłam włączyć radio, w którym leciały najświeższe wiadomości z LA.

     ~ Młody piosenkarz Justin Bieber, ogłosił przerwę w karierze! "Przerwa musi trwać przynajmniej sześć miesięcy" ~ zdradza gwiazdor. ~ "Chce odpocząć od kamer i paparazzi" ~ dodaje. Jaki może być powód nagłej przerwy? Mamy tylko nadzieję, że przez ten czas Bieber będzie grzeczniejszy i nie wpakuje się w kolejne kłopoty. ~ 

    Przełączyłam na stacje muzyczną, żeby nie słuchać tych bzdur i odpaliłam samochód, wyjeżdżając na ulicę. 
    - Co ty taka jesteś? - odezwała się moja przyjaciółka. Spojrzałam na nią zdziwniona, nie wiedząc o co chodzi.
    - Jaka? Przecież się normalnie zachowuję. - uśmiechnęłam się do niej lekko.
     Ashley zmarszczyła brwi, po chwili robiąc minę jakby domyśliła się o co chodzi. 
    - Denerwujesz się? - zapytała, a raczej stwierdziła. 
    - Tak. - odpowiedziałam po chwili namysłu.
     - Co jeżeli zawalę? Albo co gorsza, nie spodobam im się? - zaczęłam panikować. 
    Ash zachichotała, przez moje zakłopotanie i odpowiedziała.
    - Nie ma takiej opcji! Ty się każdemu podobasz, a poza tym to twoja ciotka. Bez gadania cię przyjmie. - stwierdziła.
    - W sumie racja. - zaśmiałam się, na co mi zawtórowała.


    ~*~


    - Nareszcie! - krzyknęła Ashley, wysiadając z samochodu.
     - Ile można jeździć samochodem? Jak można się zgubić w drodzę do pracy?! - prychnęła. 
    - Nie moja wina, że Pan, który wskazał nam drogę był idotą i zwiedzającym. - warknęłam, wywracając oczami. 
    - Nie wiedziałaś, gdzie pracujesz? Jesteś głupia, czy głupia? - warknęła. 
    - Podchwytliwe pytanie. - odpowiedziałam zirytowana.
     - Chodź. - mruknęłam, ciagnąc ją w stronę wielkiego budynku stojącego przed nami. 
    - No w końcu czego tu się dziwić? Jesteś blondynką! - krzyknęła.
    - A ty idiotką. - odpyskowałam.
     - W końcu to nie ja rozwaliłam samochód ojcu, zaraz po zakupie. - uśmiechnęłam się zwycięsko, widząc jak mina mojej przyjaciółki się błyskawicznie zmienia. 
    - To było przez przypadek! - krzyknęła w swojej obronie. 
    - Tak, tak. - mruknęłam, wchodząc do budynku.
     - Dzień Dobry. - powiedziałam, do dziewczyny siedzącej za ladą.
     Na oko starsza o trzy lata ode mnie. Rudowłosa spojrzała na mnie krzywym wzrokiem, po chwili wywracając oczami z myślą, że tego nie widziałam.


    Suka


    - W czym mogę pomóc? - zapytała, swoim, aż za bardzo przesłodzonym głosem.
    - Ja do Ellen. - odpowiedziałam. 
    - Jestem jej bratanicą. - dodałam, uśmiechając się sztucznie. 
    Dziewczyna posłała mi swój krzywy uśmiech i zaczęła grzebać coś w swoim komputerze.
    - Znajdzie ją Pani sama, czy pomóc? - zapytała, od niechcenia.
    - Wystarczy, że zgubiłam się w drodze tutaj. - wywróciłam oczami.
     - Niech Pani po nią zadzwoni czy coś. - mruknęłam. 
    - Dobrze, proszę chwilkę poczekać. - warknęła, zaraz po tym uśmiechając się sztucznie i wychodząc na zaplecze. 
    - Wydaje się być miła. - powiedziała cicho, moja przyjaciółka.
     Spojrzałam na nią jakby miała pięć głów, prychając pod nosem. 
    - Jasne, a do tego słodziutka jak ciastko z kremem. - odpowiedziałam z sarkazmem, wywracając oczami. 
    Dziewczyna zachichotała i przytaknęła głową.
    - Masz rację. - zaśmiałyśmy się obie.
    - Pani DeGeneres zaraz powinna się zjawić, proszę poczekać na nią w holu. - powiedziała. 
    Rozejrzałam się w około, chwilę później wracając wzrokiem do rudej.
    - A gdzie ja jestem? W piwnicy? - wywróciłam oczami. 
    Dziewczyna zacisnęła szczękę, wstając ze swojego miejsca pracy, okrążając biurko i podchodząc bliżej mnie.
    - Nie, ale nie mam ochoty oglądać twojej buźki przez najbliższe dwadzieścia minut. - warknęła.
    - I vice versa! - odpowiedziałam rozbawiona.
     -  A tak przy okazji, zafarbuj odrosty. - uśmiechnęłam się sztucznie, ruszając w stronę wielkich kanap. 
    - Suka. - usłyszałam jeszcze za sobą, ale to zignorowałam, ponieważ przez moje "chamstwo", ludzie ze szkoły i znajomi często mnie tak nazywali. 


    Przyzwyczaiłam się do tego. 


    Usiadłam razem z Ash na jednej z kanap i zaczęłyśmy przeglądać magazyny, które leżały na stoliku na przeciwko.
    - Patrz, kolekcja twojej mamy. - powiedziała, podkładając mi pod nos gazetę.
     Pokiwałam głową na znak, żeby zabrała to zdała ode mnie i rzuciłam wzrokiem na kolekcje. 
    - Niezłe. - mruknęłam. 
    - Dlaczego nie promujesz jej marki? - zapytała, zdziwiona brunetka.
    - Nie chce mieć z nią nic wspólnego. - mruknęłam. 
    - Rozumiem cię, ale zrobiłabyś karierę w świecie mody! - uniosła się. 
    - Jeżeli mam coś osiągnąć to bez niej, sama potrafię zapewnić sobie dobrą przyszłość. - odpowiedziałam zirytowana, chcąc zakończyć tą rozmowę. 
    Nienawidzę rozmawiać o swojej rodzinie, jest to trudny dla mnie temat i ona dobrze o tym wie. 
    - Ale... - nie zdążyła powiedzieć, bo przerwała jej moja ciocia.
    - Cailin! - krzyknęła, podchodząc bliżej mnie, zamykając w uścisku. 
    - Cześć Ellen. - mruknęłam.
    - Jak ty urosłaś! - zauważyła.
    - I wyładniałaś. - uśmiechnęła się do mnie.
    - A ty scięłaś włosy. - odpowiedziałam, zauważając. 
    Ellen puściła mnie i podeszła do Ashley.
    - Ashley, jak ty się zmieniłaś! - krzyknęła, tuląc do siebie dziewczynę.
    - Tak. - zaśmiała się.
    - Dzień Dobry, Ellen. - dodała, uwalniając się z uścisku.
    - Jakie się z was Panny zrobiły. - powiedziała w zachwycie. 
    - Dobra, skończ już, bo się zarumienię. - zaśmiałyśmy się wszystkie.
    - Dobrze, może teraz opowiem wam o waszej pracy? - powiedziała, moja ciotka.
    - "Waszej"? - odezwała się, zaskoczona Ashley.
    - Cailin ci nie wspominała? Chciałabym, żebyście obie pracowały blisko siebie i oczywiście mnie. - uśmiechnęła się. Brunetka spojrzała na mnie surowym wzrokiem, zaraz po tym zamieniając to na szeroki uśmiech.
    - Jesteś kochana! - krzyknęła, rzucając mi się na szyję. Zachichotałam, kiwając głową.
    - Taaak, wiem. - uśmiechnęłam się słodko, odsuwając od siebie dziewczynę.
    - Dobrze, koniec tych czułości. - odezwała się, ciotka.
     - Czas do pracy. - dodała, kierując się w stronę długiego korytarza. Podążyłyśmy za nią, uważając by się nie zgubić.


    Znowu.


    - Okej, a więc... Cailin ty będziesz zajmowała się wywiadami, czyli od czasu do czasu ustąpię ci mojego miejsca na scenie. 
    - zwróciła się do mnie. Pokiwałam szczęśliwa głową na znak, że zrozumiałam. 
    - A ty Ashley będziesz moją asystentką. - powiedziała do dziewczyny stojącej obok mnie. 
    - Już nie mogę się doczekać pierwszego dnia! Kiedy zaczynamy? - zapytała w zachwycie Woolf.
    - Jeżeli tylko chcecie, możecie zacząć od zaraz. - odpowiedziała.
    - Z chęcią! - krzyknęliśmy równocześnie.
    - Okej. - zachichotała.
    - Chodźcie. - dodała, idąc w stronę mężczyzny stojącego na środku "sceny", rozmawiającego z drugim facetem. 
    - Charlie! - wyrwała moja ciotka. 
    - To jest moja bratanica Cailin, a to jest jej przyjaciółka Ashley.
     Ashley będzie moją asystentką, więc pokaż jej co i jak, a ja zajmę się Cailin. - odparła. 
    Charlie ( jak się nie mylę ), pokiwał twierdząco głową, uśmiechając się lekko.
    - Chodź, oprowadzę cię. - odezwał się do Ashley. 
    Dziewczyna pokiwała głową, ruszając za mężczyzną. 
    - A ty idziesz za mną. - pociągnęła mnie za rękę.
     - Wiesz o co chodzi w tej branży, prawda? - pokiwałam głową.
    - Tak, już wszystkiego mnie nauczyłaś. - zaśmiałam się. 
    - To dobrze. - mruknęła. 
    - Jesteś gotowa przeprowadzić swój pierwszy w życiu wywiad? - zapytała, uśmiechając się w znaczący sposób.
    - O mój Boże! - wydarłam się. 
    - Mówisz poważnie?! - krzyczałam.
    - Tak. - zaśmiała się.
    - Ale musisz się przebrać. - dodała. 
    Musiałam wstrzymać oddech, żeby przeanalizować tą i formację.


    Ja mam przeprowadzić wywiad?

    Z gwiazdą?

    To jest chyba sen. 


    - Nie wierzę. - mruknęłam, trzymając się za głowę. 
    - A jeżeli się pomylę? Albo co gorsza powiem coś co urazi tego kogoś?! - spanikowałam. 
    Ellen tylko się ze mnie śmiała, kiwając przecząco głową.
    - Będziesz miała teczkę, na której będziesz miała pytania napisane przeze mnie. - uspokoiła mnie.
     - Nie martw się o nic, to świetna zabawa! Będzie fajnie. - dodała, uspokajając mnie. 
    - Kiedyś musi być ten pierwszy raz, prawda? - uśmiechnęła się. 
    Pokiwałam głową robiąc to samo.
    - W co mam się przebrać? - zadałam kolejne pytanie. 
    Kobieta nic nie mówiąc, chwyciła mnie za rękę i skierowała do garderoby z napisem "Ellen."
    - Anastasio, to jest Cailin. Moja bratanica. - powiedziała dumnie. 
    - Dzisiaj przeprowadzi swój pierwszy w życiu wywiad i chce, żebyś z nią coś zrobiła. - zachichotałam z jej doboru słów.
    - Oczywiście! - uśmiechnęła się, kobieta trzymająca w ręce pędzel.
     - Usiądź, zaraz się tobą zajmę. - powiedziała uprzejmie.
    - Jak skończysz, Cailin przyjdź do mnie, będę na ciebie czekać przy bufecie. - powiedziała i wyszła, zostawiając mnie samą. 
    Westchnęłam zdenerwowana, co chyba zauważyła Anastasia. 
    - Denerwujesz się, co? - powiedziała uśmiechając się i biorąc w rękę pędzel do pudru. 
    - Troszeczkę. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. 
    Wizażystka zaśmiała się, nakładając na moją twarz puder, po chwili biorąc tusz do rzęs i nakładając mi go na rzęsy. 
    Przez cały ten czas myślałam nad tym z kim przeprowadzę wywiad. Może będzie to gwiazda, której nie lubię? Albo co gorsza będzie to Johnny Deep?

    O matko.

    Johnny Deep.

    Moja pierwsza miłość.


    Kiedy tak intensywnie myślałam do garderoby wszedł nieznajomy mi mężczyzna, ubrany w czarne spodnie i koszulę w kratkę.
    - Gdzie Ellen? - zapytał, wyraźnie zaszokowany tym, że widzi mnie - czyli obcą osobę, a nie Ellen.
    - Powiedziała, że będzie przy bufecie. - odpowiedziałam zmieszana, posyłając mu zdenerwowany uśmiech. 
    Mężczyzna widząc moje zdenerwowanie posłał mi ciepły uśmiech i wyszedł. Westchnęłam, przeczesując ręką włosy. 
    - Kto to był? - mruknęłam, odwracając wzrok do kobiety zajmującej się moimi włosami.
    - Scooter Braun. - odpowiedziała, jakby nigdy nic. 
    Uniosłam brwi, zastanawiając się kto to jest. 


    Scooter Braun.


    I nagle wszystko stało się jasne. 

    Scooter Braun - menadżer słynnego Justina Biebera. 
    - Będę musiała przeprowadzić z nim wywiad? - zapytałam zmieszana.
    - Nie. - zachichotała. 
    - Będziesz przeprowadzać wywiad z Justinem Bieberem. - dodała uśmiechnięta. 
    Myślałam, że zakrztuszę się własną śliną! 

    Przecież to Justin Bieber!

    J u s t i n   B i e b e r!

    TEN Bieber!

    Teraz to jeszcze bardziej jestem zdenerwowana!




    _________________________________________________________________________________


    Doczekaliśmy się pierwszego rozdziału! Kto się cieszy tak jak ja?! :D Mam nadzieję, że będzie Wa się podobał i będziecie niecierpliwie czekać na kolejny ;)
    Od razu mówię! 
    ROZDZIAŁY BĘDĄ CO TYDZIEŃ W SOBOTY!

    Mam jeszcze jednego bloga do napisania, więc będziecie musieli poczekać, haha :D

    • Jeżeli chcesz być na bieżąco wejdź w zakładkę "Informowani" i dodaj tam swój nick z Twittera.

    • Jeżeli prowadzisz SWOJEGO bloga i chcesz, żebym go przeczytała ( pewnie, że chcesz xd ), 
    • wejdź w zakładkę "Spam" i dodaj go tam.

    • Jeżeli chcesz się o mnie czegoś więcej dowiedzieć, wejdź w zakładkę "O mnie."

    • Jeżeli masz jakieś pytanie dotyczące opowiadania i nie tylko, wejdź w zakładkę "Pytania" i zadaj je tam.

    • Jeżeli chcesz zobaczyć zwiastun do bloga, wejdź w zakładkę "Zwiastun"

    • Jeżeli chcesz się zapoznać z bohaterami tego fanfiction, wejdź w zakładkę "Bohaterowie"

    • JEŻELI CI SIĘ SPODOBAŁO - SKOMENTUJ!


    To dla mnie bardzo ważne, nic ci się nie stanie jeżeli to zrobisz <3



    DO NASTĘOPNEGO!
    Całuski Veroniczka! Xoxo